I {i was feeling epic}
hold on, i still need you
Co z nami? Jesteśmy poszukiwaczami dobrych emocji, jesteśmy uciekinierami. Uciekamy przed dniem wczorajszym, goniąc jutro. Co ze wszystkimi chwilami kiedy siedzimy w domu. W za dużej koszulce i znoszonych dresach? Kiedyś wszystkie złe momenty znikną, będzie jedynie jasność. Żyjemy z dnia na dzień. Zamartwianie się o przyszłość wcale nie jest jednoznaczne z planowanym życiem. Co dwadzieścia cztery godziny nasze życia zmieniają bieg. Ktoś wczoraj miał prostą drogę do skończenia uniwersytetu, a dziś może jedynie o tym marzyć. Ktoś wczoraj był złamany przez dorosłe życie, a dziś idzie założyć własną firmę, która będzie znakomicie prosperowała w przyszłości spełniając jego oczekiwania. Do tego potrzeba inspiracji, do zmian. Do poszukiwania dobrych emocji, pożegnania się z przeszłością, nawet do uciekania przed minionym dniem. Co z nami? To jest pytanie, które powinien zadać sobie każdy. Codziennie rano patrząc w lustro, przed ważnym spotkaniem i przed snem. Może ono pewnego dnia pokaże cel, wizję lepszego jutra. Ona potrzebowała zmiany i zainspirował ją początek lata. Gdy wieczory były chłodne, a w dzień słońce ogrzewało bladą skórę. Pora roku jest czymś więcej niż kilkoma miesiącami, ale może Ty ją znajdziesz w osobie? Może w starym dzienniku, albo w przetartych jeansach z wakacji dwa tysiące ósmego roku? Kto wie. Przejście do następnego etapu wymaga odwagi. Siła też jest konieczna. Działanie, które dla nas jest największym krokiem dla drugiego jest błahostką, ale każdy człowiek jest inny. Każdy ma inne granice wytrzymałości i w odmienny sposób widzi świat. Jedna rzecz nas łączy. Pamięć. Niezależnie od tego czy w głowie masz swój pin do karty, datę urodzin rodziców czy jego uśmiech ciężko jest zapomnieć. Wspomnienia często mogłyby po prostu zniknąć, ale nic nie przychodzi łatwo, więc zapamiętasz na zawsze, w której fazie był księżyc, jaki odcień błękitu miało niebo i jak pachniało powietrze. Małe rzeczy sprowadzają nas do wielkich. Czym jest księżyc w pełni, jeśli nie otacza go ogrom nieba i miliony jasnych gwiazd? Człowiek jest prosty w obsłudze. Do szczęścia potrzebna jest mu druga osoba. Jak tracisz miłość swojego życia, tracisz część siebie, która była jednością z drugą osobą. Tęsknota potrafi zwalić z nóg. Sprawi, że będziesz spać jak najwięcej, myśleć za dużo. Czasem nawet wstaniesz o szóstej rano i posprzątasz całe mieszkanie, kafelki szczoteczką do zębów, podłogi na kolanach. Ten okres kiedyś minie, pewnego dnia obudzisz się patrząc na przyrodę, słońce wysoko na niebie i uśmiechniesz się z własnej woli, najszczerszym uśmiechem. I wtedy faza księżyca nie będzie Ci przypominała o bólu, zapach powietrza o tęsknocie. To będą oznaki wspaniałego uczucia, które Cię przepełniało, czegoś co nauczyło Cię żyć, budziło w Tobie wszystko o czym nie miałaś pojęcia. Kiedyś poznasz kogoś kto wpłynie na Ciebie podobnie, lecz nie identycznie. Ludzie są wyjątkowi, poszczególne jednostki szczególnie wpływają na innych. On Cię rozśmieszał historiami z życia, kolejny zrobi to przez żarty. On sprawiał, że miałaś nogi jak z waty spojrzeniem, następny zrobi to dotykając Twojego policzka zimną dłonią. Zza zamkniętymi drzwiami w umyśle zostawisz przeszłość, przed nimi będziesz miała swoją idealną przyszłość, która zależy tylko od Ciebie. Tak to już jest z pamięcią, albo nas ratuje, albo wywraca cały świat do góry nogami. Jej historia jest o pamięci, o długich letnich nocach i jeszcze większej ilości gorących dni. O zimowych wieczorach, przejażdżkach samochodem i głośniej muzyce. Jest o braniu z życia ile się da, pamiętając o tym, że wszystko na początku jest kruche. O miłości, w końcu każda historia zawiera w sobie miłość, nieważne jakiego typu, do kogo. Jest o zmianach, które wprowadzi w życie drżąc o następny dzień. To opowieść o uczuciach, działaniach i odwadze, które sprawiły, że poczuła się epicko. Zaczęło się niewinnie. Miłość z reguły jest niewinna, chociaż czasem pokazuje swoją drugą twarz. Od delikatnych dotyków, przypadkowego otarcia się dłoni o dłoń podczas spaceru. Każda mała rzecz zmieniła się w wielką, ale nadal było niewinnie. Jego zapach zawsze koił zmysły. Nerwowość jej charakteru przy nim zanikała. Można powiedzieć, że była zwykle nadzwyczaj spokojna choć jej serce biło niemiłosiernie szybko. Czasem miała wrażenie, że tego po prostu fizycznie nie wytrzyma i wyskoczy ono jej z klatki piersiowej na jego widok. Liczyła wtedy w myślach od stu do zera, patrząc w jego niebieskie oczy. Najbardziej lubiła, gdy przypominały spokojne letnie niebo. Czasem, gdy nie panował nad nerwami były jak wzburzony ocean, ciskały na dodatek piorunami, które uderzały w nią i chowały się głęboko pod skórą nie chcąc nigdy wystrzelić i rozświetlić im choć na moment ciemność. Pewnej letniej nocy, dziesięć lat od momentu, w którym zakochała się bez pamięci i musiała tę miłość zostawić w tyle, gdy wina w butelce zabrakło, a ostatni papieros powoli się wypalał w jej dłoniach zaczęła wspominać. Uśmiech jeszcze niewypowiedzianej tęsknoty wpłynął wtedy na jej zmęczoną twarz. Zgarnęła butelkę w zimne dłonie po tym jak wyrzuciła resztkę papierosa i wstała z ledwo stojącej ławki, która przeszła wiele i miała prawo trzeszczeć, gdy ktoś siadał, ewentualnie zostawiać na ubraniach resztki zielonej farby. Otrzepała spodnie patrząc na niebo, które tej nocy przypominało mieszankę czerni i burzowych chmur. To była jedyna noc od lat podczas, której pozwoliła sobie na odrobinę zadumy i wspominania, tylko na moment. Jedna butelka wina i musiała wrócić do swojego dobrego życia, które ją naprawdę uszczęśliwiało. Znów miała w głowie jego obraz idąc zasypiającym miastem do domu. Byli z innych planet. Może to było powodem, dlaczego relacja była tak krucha i podatna na wszystko. Często ją porównywała do pajęczyny, absurdalne. Była zawiła, nigdy nie potrafiła rozszyfrować co się aktualnie dzieje, ale była także piękna. Właśnie jak pajęczyna nad ranem, gdy pierwsze promienie słońca na nią padają, a krople rosy błyszczą dzięki nim. Ludzie jej mawiali, że miłość powinna być przejmująca, naoglądali się filmów romantycznych z DiCaprio i zapominali jak bardzo nudna i statyczna była ich. Wszystko można było powiedzieć o relacji z tym mężczyzną, ale na pewno nie można było posądzić jej o nudę. Co prawda ich wieczory i dnie wyglądały tak samo, ale w momencie kiedy byli ze sobą oglądanie tego samego filmu wydawało się niezwykłe i porywało jak za pierwszym razem. Dla nich każdy następny raz był pierwszym o ile tylko mogli dotknąć skóry drugiego, studiować twarz bez opamiętania zamiast skupiać się na czymkolwiek innym niż robili. Miała czasem napady czułości, potrafiła godzinami rozwodzić się w myślach jak idealny on jest i będzie kiedyś jeszcze bardziej. Może już nazajutrz, gdy znów przepełni ją fala podziwu i paląca potrzeba dotknięcia pięknej twarzy i miękkich włosów. Wodzenia palcem po męskiej szczęce, którą pokrywał dwudniowy zarost i po prostu cieszenia się tym. Osoby, z którymi przebywała codziennie uważały może, że to niezdrowe, że ta fascynacja przyniesie coś złego, ale nigdy nie odważyły jej się tego powiedzieć. Bowiem, ona była tak samo krucha jak ich relacja. Miała dwadzieścia jeden lat, żyła w przekonaniu, że mężczyzna stojący obok niej będzie tam do końca. Jednak życie jest zawiłe nie? Pełne niezrozumiałych sytuacji, uczuć oraz ludzi, którzy stają na naszej drodze w najbardziej nieodpowiednich momentach. Czasem bańka mydlana, która nas otacza pryska, znika pozostawiając po sobie słodki zapach i przyjemne uczucie satysfakcji pomieszane z rozżaleniem, że coś właśnie się zmieniło. W drodze do domu obiecała sobie, że to zapisze, obiecała sobie, że nie pozwoli temu umrzeć, odejść w niepamięć. Chciała znów poczuć się epicko. Nawet jeśli miałaby od nowa przeżywać wszystkie złe dni, by zapisać je na kartkach papieru, które będzie musiała upchnąć głęboko w szufladach, by partner ich nie znalazł, bo teraz czuła się tylko dobrze. Piękny dom, mąż i dobra praca czyniły ją szczęśliwą, ale nie spełnioną. Mężczyzna, do którego co wieczór wracała, był ostoją, bezpieczeństwem, ale nie sprawiał, że jej policzki robiły się niemiłosiernie czerwone, a oddech urywany zwykłym dotykiem. Nie sprawiał, że zapominała o całym świecie, nie czuła się przy nim wyjątkowa, tylko po prostu jak kolejna kobieta z ładnego domu z ładnym ogródkiem. Praca była jej największą dumą, bo nigdy nie sądziła, że jej życie zawodowe może tak się potoczyć, ale praca nie jest najważniejsza. Dla niej liczyły się uśmiechy spod rzęs, gdy oczy błyszczały czystym szczęściem. Szepty, w których wyznania miłości były jak muzyka. Paląca potrzeba przynależności do kogoś kto rozumie ją lepiej niż ona sama siebie. Pamięta, którą stronę łóżka woli, ale także wie, że coś jest nie tak przez samo spojrzenie. Liczyła się dla niej przeszłość, która ciągnęła ją w dół. Tak wiele lat temu wprowadziła zmiany, tak wiele lat już ma wrażenie, że obserwuje z boku kobietę, która kiedyś była nią. Oczywiście dni były radosne, na przykład wtedy, gdy jej mąż gotował kolację śpiewając ich ulubione piosenki. Wtedy, gdy leżeli w sypialni z ciężkimi oddechami owinięci w same prześcieradła idealnie chłodzące ich rozgrzane ciała, gdy chodzili do wesołego miasteczka jeżdżąc na każdej atrakcji mimo ich wieku. Było radośnie, ale czy to jej wystarczało? Właśnie wtedy, gdy przekroczyła próg mieszkania, gdy z salonu było słychać głos jej męża kłócącego się z kimś przez telefon. Kiedy wino przyjemnie jeszcze ogrzewało jej ciało zaczęła się gorączkowo nad czymś zastanawiać. Co z nami? Co ze mną?